Druga półkula.
Dziwaczne to miejsce. Może dla kogoś kto bywał, nie ma w tym nic niezwykłego -
taką osobą jest moja Żona (oby żyła w zdrowiu, szczęściu i pomyślności), ale
dla mnie słońce łażące po północnej stronie nieba to coś wbrew kodowi genetycznemu
i wyniesionym ze szkoły wiadomościom. Cała wiedza geograficzna dotycząca orientacji
w terenie poszła do lasu: gdybym tutaj zwrócił się twarzą w stronę słońca w
zenicie, to kierunki wschodu i zachodu wypadłyby po zupełnie innych stronach
niż w naszym kraju. I jak się to ma do wiedzy szkolnej? Jakoś nie przypominam
sobie, żeby moja pani od geografii o tym wspominała. Jestem mocno zawiedziony tym
faktem i mam niejaki żal do twórców programu nauczania geografii. Uważajcie
więc wszyscy wędrowcy na tę anomalię, bo można się zdrowo zdziwić, gdy pewnego
dnia wyruszycie z takiego Windhouk niby na zachód i zamiast nad Atlantykiem
wylądujecie nad Oceanem Indyjskim. Tak swoją drogą: ciekawe jak wygląda nauka
określania stron świata na południowej półkuli? Czy jak taki Zimbabweńczyk,
Namibijczyk tudzież Lesothejczyk, który po przylocie do Polski będzie chciał
się dostać do Niemiec, określiwszy kierunek marszu nie usłyszy na napotkanej
granicy swojskiego „zdrastwujtie”?
Poeta śpiewający,
niejaki Grzegorz T. wydobył kiedyś z siebie tekst mówiący, iż brak cienia jest
dowodem nieistnienia. Pewnie gdy to pisał słońce górowało nad nim w jakimś
tropikalnym raju. W czasach środkowej podstawówki, kiedy wpajano mi wiedzę o świecie,
trudno mi było sobie wyobrazić, że można nie mieć cienia. Musiałem czekać
blisko 30 lat, żeby doświadczyć tego niesłychanego zjawiska. Mojej Żonie (oby żyła…
etc.) wydało się dziwne, że cieszę się jak dziecko bateryjką na taki widok, ale
dla mnie fakt nieposiadania cienia to zjawisko z puli paranormalnych. Może nie
do końca zgodzę się z panem T, że to dowód na nieistnienie, bo w tutejszych okolicznościach
ma się wrażenie, że weszło się do ogniska, a to nie daje złudzeń co do
organicznego bytowania. Na pewno jednak chęć nieistnienia w takim momencie jest
ogromna, a przynajmniej zaistnienia w jakimś bardziej ludzkim temperaturowo
miejscu. Co dla mnie zupełnie zadziwiające, są ludzie którzy z przebywania w
takim miejscu czerpią sporą przyjemność. W sytuacji kiedy ja, z braku
jakichkolwiek innych przedmiotów, usiłuję wczołgać się pod rower, moja Żona (wiadomo
jak ma żyć…) rozkłada się plackiem na piasku i oddaje rozkoszy kąpieli, czy
może bardziej kipieli słonecznej.
Chciałbym też
obalić kolejny mit południowej półkuli: jeśli się jedzie na północ, to wcale
nie czuć, że to bardziej pod górkę niż na południe. Krew też nie uderza do
głowy w związku z faktem jazdy do góry nogami i od naszej planety też się nie
odpada i nie leci w kosmos: jeśli ktoś Wam tak będzie próbował wmówić, to nie
wierzcie w to - to bajki.
Ciekawą rzeczą
na wybrzeżu namibijskim jest wiatr: od rana (mniej więcej od 8.00) do ok. 13.00
wieje z północy. Potem ktoś obraca wielki wentylator i już do 19.00 wieje z
południa. Chwilowo również podoba mi się wiatr w głębi lądu, bo jak na razie
dmie z niemałą siłą w kierunku naszej jazdy, co znacząco poprawia komfort
poruszania się . Mam nadzieję, że ta sytuacja nie zmieni się ani w najbliższych,
ani w tych nieco dalszych dniach.
Na dzisiaj
tyle obserwacji afrykańskiego laika i dyletanta - zapewne moich zdziwień i zaskoczeń
będzie jeszcze zylion, czym nie omieszkam się podzielić.
Pozdrawiam
serdecznie z rozkosznego kampingu w Uis. Do pozdrowień dołącza się moja Żona
Elżbietka (jak wyżej…).
 |
Zajęliśmy pozycje optymalne dla siebie pod względem temperaturowym :) |
 |
Nasz szmaciany domek na kempingu w Uis |
 |
Kobieta za stówę ;-) |
 |
Gadająca papuga: mówi "hallo" i gwiżdże melodię z filmu "Most na rzece Kwai" |
 |
Nowe zastosowanie dziurki w siodełku ;-) |
 |
Samochód-chrabąszcz czyli pojazd oceanicznych wędkarzy |
 |
Początek pustyni |
 |
Wczołgałem się pod rower, ale słońce i tu mnie wypatrzyło...:-) |
 |
Moja Żona w swoim żywiole czyli pod górującym słońcem |
 |
Gimbus |
 |
Międzynarodowy port lotniczy w Walvis Bay - drugi co do wielkości w Namibii ( a propos naszych wcześniejszych opowiadań) |
 |
Kiedy pobiegłem w jedyne w okolicy krzaczki, Elżbietka cierpliwie na mnie czekała:-) |
Dzięki za zweryfikowanie wiedzy wyniesionej że szkoły i super fotki. Pozdrawiam Ciebie i Twoją Żonkę (wiadomo ;-) ). Bawcie się dobrze. A. Merkun
OdpowiedzUsuńNie zapisało mi poprzedniego komentarza - a pisałam, że się bardzo uśmiałam! :D I że jesteście super :) Powodzenia na dalszej trasie!
OdpowiedzUsuńAga Zastępa